Kuźnia charakterów

Tekst ukazał się w: "Głos znad Sanu" nr 35

Kilkakrotnie miałem możliwość spróbować swoich sił w pracy przewodnika w Schronie Kierowania Obroną Cywilną w Przemyślu. Choć grupy, które wprowadzamy na zwiedzanie, są niewielkie (do dwunastu osób), to jednak zauważyłem, że trochę mnie to stresuje. Umysł traktuje to w kategorii przemówienia, czy też wystąpienia publicznego, a to u wielu ludzi powoduje pojawienie się tremy. Nie raz widziałem już kolegów ze stowarzyszenia podczas oprowadzania zwiedzających – wszyscy bez wątpienia radzą sobie bardzo dobrze, choć doskonale widoczne były różnice temperamentów i charakterów, a co za tym idzie: różniło się też zwiedzanie. Każdy z nich ma rzecz jasna swój sposób mówienia, jednym lepiej wychodzi przyciągnięcie uwagi słuchaczy, innym – „realistyczne” odtworzenie napięcia i niepokoju towarzyszącego bombardowaniu. Prezesa naszego stowarzyszenia, Mirka Majkowskiego, już parokrotnie porównywano nawet z Bogusławem Wołoszańskim. Kto nie miał okazji zwiedzać schronu z Mirkiem, ten może obejrzeć w sieci filmik, w którym opowiada o obiekcie („Tajemnice Przemyśla”). Fenomenalnie wychodzi mu budowanie napięcia podczas opowiadania, zdaje się jakby pauzy i zawieszenia były wystudiowane z pietyzmem. Mirek ma za sobą już 10 lat prowadzenia stowarzyszenia i niejednokrotnie przychodziło mu wypowiadanie się czy przemawianie, miał więc niemało okazji do wyćwiczenia wystąpień.

Dla większości pozostałych rola przewodnika musiała być czymś nowym. Z zainteresowaniem przyglądałem się jak radzi sobie Mirek i pozostali członkowie stowarzyszenia przy oprowadzaniu grupy, zawsze traktując to jak dobrą lekcję. Jednak reszta kolegów z pewnością się zgodzi, że niedoścignionym wzorem jest pan Andrzej Kawecki – świadczą też o tym opinie zwiedzających oraz graczy, którzy brali udział w schronowej grze escape. Ja sam nigdy nie byłem typem lidera i zawieranie znajomości nie przychodziło mi jakoś szczególnie łatwo, więc jest ryzyko, że przeceniam umiejętności pana Andrzeja. Niemniej jednak widać, że jest on typem człowieka, którego chętnie określa się mianem „duszy towarzystwa”: rozmowa z ludźmi przychodzi mu bardzo łatwo i sprawia dużo radości. Potrafi nawiązać kontakt z grupą bez ograniczania się tylko do snucia opowieści i odpowiadania na pytania. Jak nietrudno się domyślić, nasi zwiedzający dają się zarazić tym entuzjazmem i później w ich opiniach pojawia się nie tylko zachwyt samym schronem, ale też właśnie przewodnikiem, który dostarczył im tyle zabawy. Być może niektórzy z nich samo zwiedzanie kojarzą bardziej z jego osobą niż z tajemniczymi, przesiąkniętymi historią pomieszczeniami schronu. Podobnie jak Mirek, pan Andrzej również potrafi skutecznie zainteresować słuchaczy – nieco niższym, wolniejszym tonem głosu wprowadza magiczną wręcz aurę tajemniczości, gdy opowiada o pracy podejmowanej przez załogę obiektu, czy warunkach w jakich ta praca się odbywała. W innych momentach potrafi ożywić grupę, gdy krótkimi wojskowymi komendami każe im ustawić się do „ewakuacji”, albo ryglować drzwi podczas procedury śluzowania. Tak więc mamy wspaniały wzór do naśladowania, pozostaje brać przykład i spróbować poprawić swoje umiejętności jako schronowego przewodnika. Już trochę nauczyłem się od kolegów z PSRH, choć nie ma co ukrywać, że jeszcze spora droga przede mną.

Piszę o tym z tego względu, ponieważ nie ma właściwie żadnych przeszkód, aby i osoby „z zewnątrz” czegoś się nauczyły – właściwie to ja sam tak zaczynałem i dopiero po pewnym czasie zasiliłem szeregi stowarzyszenia. To wspaniałe uczucie, gdy ma się możliwość współpracować z gronem pasjonatów, od których można czerpać wiedzę pełnymi garściami. Nie mam tu na myśli jedynie informacji dotyczących schronu czy historii, która jest przedmiotem zainteresowań Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej – przede wszystkim można nauczyć się od nich wielu cech przydatnych w każdej dziedzinie życia, jak np. przymiotów dobrego przywódcy, pomysłowości i nieszablonowego myślenia czy dystansu do siebie, a jak wiadomo tego ostatniego każdemu niemal człowiekowi w mniejszym lub większym stopniu brakuje. Kto zechce się czegoś nauczyć, ten dostrzeże, że PSRH może być całkiem dobrą kuźnią charakterów.

Piotr Dzoć