Schron - obiekt z potencjałem
Tekst ukazał się 28 lutego 2017 na: Portal przemyski
Lektura ostatnich tekstów opublikowanych na łamach Portalu Przemyskiego skłoniła mnie do napisania własnego artykułu. Wpływ miały głównie teksty Mirosława Majkowskiego, w których apelował on między innymi o uruchomienie wyobraźni i dostrzeżenie szans rozwoju dla miasta. Chciałbym też odnieść się do wspomnianej przez niego idei tworzenia z Przemyśla turystycznej perły Podkarpacia na przykładzie jednej z miejskich atrakcji turystycznych, jaką jest S.K.O.C [Schron Kierowania Obroną Cywilną]. Po pierwszej wizycie byłem zachwycony tym miejscem i postanowiłem, z naiwną jeszcze wtedy myślą, pomagać przy promowaniu tego obiektu, by nie tylko utrzymał się, ale też rozwinął. Nic odkrywczego w stwierdzeniu, że taki obiekt turystyczny potrzebuje po prostu turystów, by móc nadal funkcjonować. Tego typu miejsca w mieście to nie tylko atrakcje dla zwiedzających, ale też jednocześnie, a może przede wszystkim, „przedsiębiorstwa”, które muszą zarabiać na swoje utrzymanie. Każdy z nas, nie tylko pasjonaci, ale też zwyczajni „klienci”, ma niewielki, lecz nie pozbawiony znaczenia, wpływ na opinię o tym miejscu. Osobiście uważam, że S.K.O.C jest miejscem mającym niesamowicie ogromny potencjał, trzeba tylko posłużyć się wyobraźnią i umieć to dostrzec.
Dlaczego jednak ktokolwiek miałby promować schron i do kogo adresuję ten tekst? Nie ma co się łudzić, że sama idea „ratowania” miasta i chęć jego rozwoju wystarczą, by ktoś zajmował się tym zagadnieniem dłużej niż kilka dni, dlatego chciałbym przedstawić kilka, nazwijmy to, korzyści. Co prawda nie pojawi się tu kusząca wizja zarabiania milionów na schronie, ale pracę przy nim można potraktować jako pewnego rodzaju inwestycję w siebie. Większość moich rówieśników (oraz ja sam) jest na etapie poszukiwania własnego miejsca, własnej drogi, po prostu pomysłu na siebie, bo to albo studia dobiegają ku końcowi, albo poszukuje się dobrej pracy, niektórzy snują śmielsze plany o własnej działalności. Wszystkim jednak bez wątpienia brakuje cennego doświadczenia i to niezależnie od tego w ilu barach czy kawiarniach pracowali lub ile korporacyjnych produktów sprzedali przez telefon.
„schronowy wolontariat” mógłby znakomicie świadczyć o osobie, że szuka ona możliwości zdobycia doświadczenia na własną rękę, ma pewne pomysły nie tylko na siebie, ale też wychodzi poza swoje własne interesy. Potrafi też poświęcić czas na rzeczy, które wykraczają poza wbicie „levelu” w ulubionej grze, wypróbowania swojej głowy w pobliskiej knajpie czy udostępnienia na swoim profilu w portalu społecznościowym kolejnego śmiesznego filmiku. Nie chcę nikogo potępiać - warto po prostu mieć pewne kwestie na względzie, gdy pracodawca zacznie nas oceniać podczas starań o lepszą, może nawet wymarzoną, pracę. Dla nikogo nie jest zaskoczeniem, że rekruterzy korzystają z mediów społecznościowych, jako źródła informacji o potencjalnych pracownikach. Inicjatywa, kreatywność, zaangażowanie, otwartość na zmiany - takimi hasłami próbujemy zareklamować swoją kandydaturę, jednak otrzymają one znacznie mocniejszy wydźwięk poparte konkretnymi działaniami.
Tak więc to może być jednym z powodów do promowania schronu, choć pośród korzyści są oczywiście te, których bezpośrednio nie da się przeliczyć na pieniądze np. płynące z możliwości odkrycia nowej pasji, poznania nowych ludzi, którzy mogą być zainteresowani naszymi działaniami, czy nawet wypromowania przy okazji własnej marki, jeśli ktoś miałby też ambicje stać się osobą rozpoznawaną. Tu jedynym ograniczeniem jest jedynie własna pomysłowość - wierzę, że jej Wam nie brakuje. Przy tym wszystkim na swój sposób cieszy to, że, być może właśnie dzięki naszemu działaniu, miejsce staje się coraz bardziej rozpoznawane i jest o nim coraz głośniej - jak wspomniałem wcześniej: głos każdej osoby ma, wbrew pozorom, spore znaczenie.
Identyczne zalety mogą płynąć przecież z pracy przy innych przedsięwzięciach, ale pora wrócić tu do potencjału przemyskiego schronu. Nie ukrywam, że jest to jedno z moich ulubionych miejsc w mieście i to świadczy o powodach zainteresowania tym obiektem, z czasem jednak zacząłem myśleć o nim jako o miejscu, które może znacznie podnieść atrakcyjność miasta i pomóc w rozszerzeniu oferty turystycznej. Już w tej chwili jest to wyjątkowe miejsce, które zachwyca nie tylko pasjonatów takich jak ja, ale też ludzi będących w różnym wieku i z rozmaitymi zainteresowaniami, jednak to grono największych „fanów” zdecyduje się na powrót do tego miejsca. Przyciągnięcie nowych zwiedzających i zachęcenie do powracania w to miejsce musi się odbywać oczywiście nie tylko poprzez dokładanie kolejnych eksponatów. Nie wiem jak dalekosiężne plany mają panowie z Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej, ale możliwości jest naprawdę sporo. W największej sali schronu zwiedzającym jest prezentowany krótki film wprowadzający w kontekst historyczny. Dlaczego nie spróbować zorganizować seansu, na którym pokazywane by były inne tego typu filmy, albo np. kroniki filmowe? Kto wie, może nawet dałoby się stworzyć z tego wydarzenie cykliczne. Prócz filmów można organizować prezentacje, wykłady oraz spotkania z autorami książek. W końcu taki schron z czasów zimnej wojny byłby wspaniałą scenerią do zaprezentowania powieści utrzymanej w konwencji postapokaliptycznej, a tego typu tytuły wciąż się ukazują i mają niemało sympatyków. Może się wydawać, że tamta sala nie pomieści zbyt wielkiej ilości osób, ale widywałem zorganizowane spotkania z autorami w niewielkich księgarniach, dlatego przedstawiłem ten pomysł. Warto też pamiętać, że cały obiekt obejmuje ponad 170m2 i tu możemy konkurować śmiało z Warszawą - obiekt Alfa to 150m2.
Schron przystosowany był do możliwości pełnienia w nim wielogodzinnej służby - jest kuchnia, toalety i prysznic oraz izby sypialne, więc dałoby się, po godzinach zwiedzania, udostępniać go na nocleg. To już może bardziej dla pasjonatów, choć sądzę, że znalazłoby się sporo chętnych, a wbrew pozorom zmieści się tam niemała grupka ludzi. Zgoda, nie będzie tu skali z jaką mamy do czynienia w kopalniach w Wieliczce czy Bochni, ale sceptykom chciałbym wskazać dla porównania Hobbitówę, która cieszy się niemałą popularnością. Poza tym warto posłużyć się też przykładem wspomnianego obiektu Alfa: można go wynająć do wykonania sesji fotograficznej, lub jako scenerię do nakręcenia filmu. Ponadto organizowane są warsztaty dla dzieci, a nawet gry sytuacyjne - u nas przecież to wszystko też może się odbywać.
Na początek warto po prostu informować znajomych o tym miejscu poprzez media społecznościowe - sporo ludzi na pewno chciałoby odwiedzić schron, ale zwyczajnie o nim jeszcze nie wie (często nawet pojedyncza opinia potrafi skłonić do przyjazdu w dane miejsce) - a dalej do głowy mogą przyjść kolejne pomysły. Może któryś z nich będzie przy okazji tym na własną przyszłość? Wystarczy zacząć od wyobraźni. Kto wie co przyniesie miastu, a tym samym nam wszystkim, ta droga, więc dlaczego by nią nie pójść?
Piotr Dzoć